Uwaga przypał! Problemy w podróży

In podróż poślubna by Oli1 Comment

Dziewięć miesięcy tułaczki po Australii i Azji za nami. Ciężko jest zaplanować tak długą wyprawę, więc po drodze mieliśmy sporo okazji, aby pójść na żywioł i zdecydować się na improwizację. Pojawiały się też drobne problemy w podróży. O niektórych z nich pisaliśmy na blogu, innymi świadomie nie dzieliliśmy się z czytelnikami, aby nie denerwować rodziny czy przyjaciół. W tym tekście zebrałem listę pięciu największych przypałów, które stały się naszym udziałem.
Przeżyliśmy! – To słowo z wszystkiego nas rozlicza

Na początek jednak najważniejsza informacja: obyło się bez poważnych chorób, nikt nas nie napadł i nie okradł. W moich podróżach nie zawsze było tak kolorowo, więc pozostaje tylko się cieszyć. A jakie problemy w podróży napotkaliśmy? Zobaczcie sami!

1. Wypadek Patrycji na motorze

Okazało się, że prawo jazdy na samochód nie daje automatycznie umiejętności jazdy na motorze. Paweł, znajomy, który gościł nas u siebie w Takeo w Kambodży przekonywał, że jazda motorem przez Azję, to wielka przygoda i najtańsza forma podróżowania. Ja nie umiem jeździć na rowerze, nigdy nie trzymałem kierownicy samochodu, zaś do Hiszpanii wolałem pójść pieszo, więc średnio mnie te namowy ruszyły. Patrycja postanowiła spróbować. Początkowo szło nieźle, ale potem straciła panowanie nad mechaniczną bestią. Efekt: wpakowała się w stragan i wielki betonowy kloc. Wizyta w szpitalu, szycie skóry, poważna rana na piszczelu. Gojenie trwało dwa miesiące i mocno utrudniało nam przemieszczanie się. Na szczęście Pawłowi, który pełnił rolę instruktora oraz samemu motorowi nic się nie stało.

problemy w podróży: wypadek na motorze

Żona rozpierdolona

2. Zaginięcie paczki wysłanej z Chin do Polski

Sprawa aktualna, bo zorientowaliśmy się niedawno. W Chengdu, gdy już odwiedziliśmy majestatyczne pandy, nadaliśmy paczkę do Polski. Były tam pamiątki z Kambodży, Wietnamu oraz właśnie z Państwa Środka. Niestety był tam także nasz namiot, moja ukochana bluza firmy Kwark oraz kurtka Patrycji. Do tego sporo drobiazgów. Jak udało nam się ustalić, pudło z naszymi skarbami nigdy nie opuściło Chin. Zatrzymano je u Waldka na cargo w Pekinie. Według chińskiej poczty paczka wróciła do hotelu, którego adres podaliśmy przy wysyłce. Niestety hotel nie odpowiada na nasze maile. Macie może jakichś znajomych w Chengdu, którzy mogliby nam pomóc?

problemy w podróży

W Chinach rzadko można dostrzec dobrze znany nam alfabet łaciński. Może coś źle zrozumieliśmy na poczcie?

3. Problemy w podróży: wiza do Indii

Początkowo nie planowaliśmy, że podróż poślubną zakończymy w Indiach. Marzyła nam się Mongolia i rosyjski Mundial. Wydłużyliśmy wyprawę i los zafundował mi powrót do drugiego najludniejszego kraju świata. Kupiliśmy bilety ze Sri Lanki do Maduraj. W sumie powód był jeden, to było najtańsze połączenie lotnicze, które znaleźliśmy. Niestety, dopiero, gdy do wylotu mieliśmy dwa tygodnie, postanowiliśmy zająć się kwestią wizy. I od razu przykra niespodzianka, sprawdziliśmy, że Maduraj nie znajduje się na liście portów lotniczych obsługujących e-visę [choć rzeczywistość pokazała, że jest jednak inaczej].

problemy w podróży

Okazało się, że w Kandy (miasto na Sri Lance, w którym akurat przebywaliśmy) można wyrobić też wizę w normalnym trybie i zajmuje to około tygodnia. Wszystko skończyło się dobrze, ale sporo nas to kosztowało. Cena e-visy to 80 dolarów od osoby, zaś my za naszą turystyczną ważną rok daliśmy  17 980 rupii lankijskich, czyli 105 dolarów. Problemy w podróży często wiążą się z kwestiami finansowymi.

Tutaj konieczne jest też pewne wyjaśnienie. Problemy z wizą do Indii wynikały też z tego, że między momentem decyzji, że do Indii lecimy, a wizytą w biurze wizowym rząd indyjski podniósł ceny opłat wizowych. Dodatkowo w internecie pełno jest nieaktualnych informacji, stron i linków, które podają stare stawki. Obecnie obywatel Rzeczpospolitej Polskiej starający się o wizę do Indii musi zapłacić 80 dolarów za e-visę (ważną 60 dni, bez możliwości przedłużenia) albo 511 złotych (około 135 dolarów) za roczną wizę wielokrotnego wjazdu (cena może się różnić zależnie od kraju, w którym o taką wizę się aplikuje, my na Sri Lance płaciliśmy nieco mniej).

Aktualne informacje o e-visa znajdują się tutaj. A jeśli ktoś chce z Polski taką wizę wyrabiać, najlepiej, aby kontaktował się z tym biurem. A Maduraj znajduje się na liście lotnisk, które akceptują e-visę. Sprawdziliśmy!

problemy w podróży

W końcu udało się dotrzeć do Indii. I super!

4. Atak pluskiew w Bangkoku

W Bangkoku byliśmy w kwietniu, a potem wróciliśmy tam w sierpniu, aby złapać lot do Kuala Lumpur i dalej na Sri Lankę. Musieliśmy spędzić jedną noc w pobliżu lotniska Don Muang. Zarezerwowaliśmy dwa łóżka w hostelu, w którym nocowaliśmy pół roku wcześniej. Typowy pewniak, bowiem było czysto i wygodnie. I się przejechaliśmy. Zostawiliśmy plecaki na cały dzień i pojechaliśmy w okolice Khao San Road na małe zakupy. Po powrocie dość szybko poszliśmy spać. Śniło mi się, że coś po mnie chodzi i mnie gryzie. Okazało się, że to nie był sen. Zerwaliśmy się na równe nogi i zorientowaliśmy się, że kilkanaście pluskiew ma używkę z naszych ciał. W pośpiechu opuściliśmy dormitorium, zaś właścicielka hostelu dała nam nowy pokój. Dokładnie obejrzeliśmy łóżka i były czyste. Niestety nowi towarzysze podróży byli już na naszych ubraniach i plecakach.

To nie były przyjemne dni. Rano poszliśmy na lotnisko i tam dalej walczyliśmy z pluskwami. Po wyjściu z samolotu Patrycja miała nowe pogryzienia. W Kuala Lumpur wyrzuciliśmy wszystko z plecaków i zabiliśmy kolejnych napastników. Cóż, czuliśmy się fatalnie, opuchnięci od licznych ukąszeń. Gdy wydawało nam się, że już po wszystkim, to tuż przed kolejnym lotem, tym razem na Sri Lankę pojawiły się kolejne bąble. Ostatnią pluskwę ubiliśmy już na lotnisku w Kolombo. Okazało się, że ukryła się w systemie nośnym plecaka. Potem czekało nas pranie wszystkich ubrań w wysokiej temperaturze i kilka dni pełnych paranoi. Czy ugryzł nas komar czy może jeszcze mamy gdzieś w ciuchach jakieś pluskwy?

5. Problemy w podróży: utrata niektórych elementów ekwipunku

I już chyba trochę na siłę szukać muszę tych przypałów. Nikt jednak nie lubi, gdy traci bądź gubi rzeczy, do których jest przywiązany, więc punkt ostatni poświęcę temu zagadnieniu. W Chinach straty były największe: obsługa dworca w Guilin zarekwirowała mój scyzoryk. Okazało się, że posiadanie noża z blokowanym ostrzem w przestrzeni publicznej jest w Chinach surowo zabronione.„Teraz nóż jest własnością państwa” – tak wiadomość od pracownika kolei przetłumaczył translator. I koniec dyskusji. Później, już w Xi’An zostawiliśmy w hostel ręczniki, chyba przygrzało nam słońce i zapomnieliśmy ich zabrać z suszarki. Okazało się jednak, że nie są niezbędne, do końca podróży wycieraliśmy się chustą lub bawełnianym śpiworem.

W Bangkoku, zanim jeszcze napadły nas pluskwy, z suszarki przed hostelem zniknęła moja koszulka od Pan tu nie stał. Szkoda, bo trzymała się świetnie. Mam nadzieję, że złodziej ją sobie wyprał, bo nosiłem ją od paru dni i miała za sobą też noc w pociągu. Zgubiliśmy też kilka pomniejszych elementów ekwipunku. Oby jednak ludzi spotykały tylko takie problemy w podróży.

problemy w podróży

Ostatnie zdjęcie w ulubionej koszulce

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Ludwika
Ludwika
5 lat temu

A mimo tych trudności i przykrości posuwaliscie się do przodu. Wspaniale