Główne atrakcje Battambang trudno porównać do Angkor Wat czy chociażby bogactwa Bangkoku, ale na pewno warto odwiedzić to miasteczko na dwa-trzy dni. Co spodobało nam się najbardziej? Oto subiektywny zestaw kilku miejsc w Battambang i najbliższej okolicy.
W naszej podróży jest tak, że w wiele miejsc trafiamy przypadkiem. W Siem Reap umówiliśmy się z Asią i Gają z Somos dos. Dziewczyny nieco przesunęły swój przyjazd, więc szukaliśmy miejsca, gdzie możemy zatrzymać się po drodze z Bangkoku. Wybór padł na Battambang. Nie żałujemy. Razem z Marnim, kierowcą tuk tuka oraz redakcja portalu Podróż Odbyta wybraliśmy się na całodniową wycieczkę po okolicy. Przedstawiamy główne atrakcje Battambang:
Wat Banan
Położona 22 kilometry od miasta świątynia zbudowana została około 1050 roku jako świątynia hinduistyczna, zaś w 1219 rozebrano ją i z tych samych kamieni postawiono ponownie, tym razem już jako buddyjską. Wiodą do niej strome schody, których naliczyć można około trzystu. Wędrówka na górę w kambodżańskim upale nie należy do przyjemnych, ale widok z góry oraz ruiny świątyni wynagradzają wspinaczkę. Składa się ona z czterech wież oraz centralnej, głównej świątyni, do której budowy użyto piaskowca oraz laterytu.
U podnóża góry znajduje się kilka niewielkich jadłodajni, w których można nawodnić organizm świeżą wodą kokosową. Ceny nie są przesadnie wygórowane.
Bilet wstępu do świątyni kosztuje 2 dolary.
Ta Dumbong i jego wielka pałka
Battambang po khmersku oznacza zaginiony kij (w wolnym tłumaczeniu zgubiona pałka). Wszystko przez legendę o Ta Dumbongu, który wypasał krowy na okolicznych wioskach i znalazł w krzakach magiczną pałkę. Dzięki jej tajemnym mocom obalił króla i został lokalnym władcą. Syn króla tak się przestraszył, że ukrył się w lesie i zaczął się przyuczać na mnicha.
Co było potem? Ta Dumbong miał sen, wielki sen, ale nie przyśnił mu się rodzinny dom, lecz święty na białym koniu, który nadjedzie i go zwycięży. Co zaradził nas dzielny były pasterz? Postanowił przywołać wszystkich mnichów i ich zabić.
Gdy książę-mnich dowiedział się o planowanej akcji, to nagle spotkał pustelnika, który obdarował go koniem. Tak, dobrze się spodziewacie. Koń był biały. I do tego umiał latać. Mnich przyleciał do miasta i stanął oko w oko z posiadaczem magicznej pałki.
Koszmar senny Ta Dumbonga się ziścił. Mnich rzekł: siedzę na koniu, a pałka poszła w ruch. Ta Dumbong cisnął kijem w mnicha, ale nie trafił. Tak się zawstydził swoją porażką, że uciekł i słuch po nim zaginął. Nie wiem do końca dlaczego, to on dostał pomnik, jest głównym bohaterem legendy i codziennie mieszkańcy Battambang składają mu ofiary, ale cała historia nieźle ryje banię.
Atrakcje Battambang: Bamboo train
Bambusowy pociąg to skromna drezyna, na której mieszczą się raptem cztery osoby oraz osoba obsługująca silnik. Sama przejażdżka była bardzo krótka, bowiem jak przekonywali nas lokalsi, tory są w remoncie. Za pół godziny jazdy zapłaciliśmy po 4 dolary od osoby.
Jednak nie sama przejażdżka zainteresowała mnie najbardziej. Fascynująca jest historia bambusowych pociągów. Po wojnie domowej w Kambodży (krwawy przewrót Czerwonych Khmerów 1970–1975) drogi były zrujnowane i transport towarów oraz ludzi odbywał się właśnie po torach. Zdarzało się, że partyzanci pokładali miny, ale i na to znajdowano rozwiązanie. Na przedzie umieszczano długie, drewniane pale, które aktywowały czujnik. Wybuch niszczył deskę, ale nie towary przewożone na platformie. Wiele osób ryzykowało życie na bambusowych platformach, ponieważ był to darmowy środek transportu.
Pociągi był proste do zbudowania. Dwa stalowe koła, kilka bambusowych desek i silnik. Za części służyły resztki wojskowych samochodów, zaś pierwsze napędy wyciągnięto z wraków czołgów. Obecnie używa się tych pochodzących z motorów lub traktorów.
Planowane jest uruchomienie w przyszłym roku linii kolejowej z Tajlandii do Wietnamu, prowadzącej właśnie przez Kambodżę. Bardzo wiele osób może stracić pracę w związku z zakazem korzystania z bambusowych pociągów. Jeśli chcecie przejechać się słynnym bamboo train, to w 2018 roku może być ostatnia okazja.
Wiszący most – Golden Gate Battambang
Niby most jak most, ale okolica bardzo malownicza, a do tego jeżdżą po nim motory oraz rowery. Staliśmy w kolejce, aby przejść. Po drugiej stronie w niewielkim rodzinnym sklepie kupiliśmy zimne napoje.
Muzułmańska wioska rybacka
Trochę nam głupio, bo nie wiem nawet, jaką miała nazwę. Nasz kierowca zawiózł nas tam w drodze ze stacji kolejowej do Banan Temple. Byliśmy tam raptem 10 minut, ale okolica nas zachwyciła. Uśmiechnięci mieszkańcy, drzemki w hamakach, dzieci biegające po drodze i zaczepiające nas dzieci. Jeden chłopak złapał mnie za rękę i zaczął oprowadzać po okolicy. Nie rozumiałem co mówił, ale bardzo się uśmiechał. Pozytywne spotkanie. Są bardziej popularne atrakcje Battambang i okolic, ale chyba w tej niewielkiej wiosce podobało mi się najbardziej.
Killing Caves – jaskinie śmierci
Jaskinie znajdujące się na wzgórzu, nieopodal świątyni Phnom Sampeau. Czerwoni Khmerzy mordowali tutaj swoich przeciwników, abym potem zrzucać ich ciała wgłąb jaskini. Po kilku minutach wspinaczki z parkingu dochodzimy do tego dość przygnębiającego miejsca. Po drodze mijamy pomnik przedstawiający różne rodzaje tortur, aby potem wewnątrz świątyni zobaczyć górę kości, które upamiętniają zamordowane osoby.
Atrakcje Battamang: Bat Cave – tysiące nietoperzy
Tuż obok miejsca, w którym rozpoczyna się szlak do jaskiń śmierci jest jeszcze jedna jaskinia. To stąd każdego dnia, około godziny 17:40-18:00 wylatują nietoperze. Widok jest piorunujący. Przynajmniej ja nigdy czegoś takiego nie widziałem. Za jednego dolara kupujemy piwo, siadamy wygodnie i czekamy. Najpierw słyszymy pisk, a potem przez kilka minut podziwiamy nietoperze, które kręcą ósemki niczym mewy w piosence Ireny Santor.
Marni jest nieoceniony, bo po chwili porywa na kolejne wzgórze. Tam podziwiamy zachód słońca i obserwujemy drugi już tego dnia exodus nietoperzy.
I to już chyba wszystkie atrakcje Battambang, które uznaliśmy za warte polecenia! Przyznacie, że sporo jak na jeden dzień? Jeśli będziecie w Battambang, to śmiało piszcie do Marniego. Warto!
Super zdjęcia z wioski! Widać, że humorki dopisują mieszkańcom.