Dzień Zaduszny

In Bez kategorii by OliLeave a Comment

Planuję podróż na Łotwę. Pewnie pojadę tam w grudniu. Nigdy nie byłem, to złapię stopa i pojadę. Jest jeden problem. Aby dostać się do Dyneburga będę musiał przejechać przez Litwę. A to już ogromny bagaż wspomnień. Wczoraj spojrzałem na mapę i coś mnie ruszyło…

Pijące społeczeństwo. Alkohol w kulturze lokalnej wsi Maguny w rejonie wileńskim.
To tytuł mojej pracy licencjackiej, która powstała na podstawie badań terenowych na Wileńszczyźnie. Ostatni raz byłem tam w 2007 roku. Pamiętam Mundial 2006 oglądany na niewielkim telewizorze stojącym na pianinie w sali szkolnej w Bujwidzach. Mam przed oczyma wiszący most, po którym biegaliśmy po nocy. I pamiętam ludzi, czyli moich Rozmówców. I właśnie przez nich boję się tam ponownie pojechać. Wszyscy prawdopodobnie nie żyją.
Kiedyś miałem dziwny sen… Otóż śniło mi się, że w Magunach powstały szklane domy i dojeżdżało tam metro z Wilna. Niestety w tym śnie nie pojawiła się żadna z osób, z którymi robiłem wywiady. Nie doczekali tych czasów. Miszmasz obrazów, wieżowce, Cezary Baryka idący koło mnie i wielka pustka, pustka, bo nie było już pani Walerii ani pani Romy.

Pani Roma oraz pan Czesław. I dwójka młodych etnografów.

„Oto wracając letnim wieczorem od jednej ze swoich licznych ciotecznych sióstr, widziała babka białą postać pomiędzy kopkami zboża. Ni to człowiek, ni to zwierz, biegł miedzą, to na dwóch, to na czterech nogach, wyraźny w świetle księżyca, lecz wcale nie materialny.”
Dzień Zaduszny, więc czytam Grochów Stasiuka. Książka o umieraniu. Opowiadanie Babka i duchy jest mi wyjątkowo bliskie. Pani Irena, emerytowana nauczycielka matematyki ze szkoły w Magunach opowiadała mi o diable, który wodził ja po lesie. Odradzała mi ścieżkę przez las. „Szłam tędy wiele razy, znam drogę, ale czasem pojawiał się diabeł. I zawsze wychodziłam w złym miejscu”. Pewnie powinienem poszukać transkrypcji tej rozmowy i zamieścić dokładny cytat, ale się boję. Boję się wracać do tych wywiadów.
„Innym razem, po śmierci bliskiego krewnego, widziała, jak nieboszczyk wchodzi do kuchni, skrzypią drzwi, a gość zagląda do wszystkich szuflad i szafek kredensu, a potem odchodzi, nie ze sobą nie zabierając.”
A może pojechać. Może odbić gdzieś za Kownem i skierować się do Wilna i potem do maleńkiej wsi Punżanki. Stamtąd już tylko dwa kilometry do Magun. Może Pani Waleria dalej żyje w swoim niewielkim drewnianym domu i chowa przed światem pluszowe misie. To piękna historia. Odwiedzałem ją wiele razy, rozmawialiśmy. Zawsze ciekawa świata. Dużo pytała. W sumie, to ona prowadziła ze mną wywiad. Kiedyś, gdy po kilku miesiącach pojechałem ponownie w teren zaczęła rozmowę tak: „Łukaszu, dużo myślałam o tobie i twoim dziadku. Jest z tego samego rocznika, co ja. Powiedz, jakie były jego losy podczas wojny”. I pół godziny opowiadałem o dziadku, ona zaś zasłuchana, zachwycona. Ale tylko do czasu Teleexpressu. Pani Waleria kochała swojego męża, ale bardziej chyba kochała Macieja Orłosia. „On się uśmiechnie, opowie żart, czasem skłamie. Nie to, co Beata Chmielowska-Olech. Ona jest sztuczna”. Pani Waleria znała świat. I chowała misie, bo miało być o misiach. Nigdy się nie zastanawiałem, co kryje się pod prześcieradłami leżącymi na łóżku i na szafie. Kiedyś na wywiad przyszedł ze mną kolega i spytał. Pani Waleria, po długich namowach pokazała nam swój sekret. Dwie, ogromne pluszowe zabawki. „Bo panowie z Warszawy, co byście o mnie pomyśleli? Że dzieckiem jestem?”

Sekretne pluszaki


„Niebawem umrą ostatnie babki, które na własne oczy oglądały świat duchów. Oglądały z wiarą i spokojem, oczywiście z lękiem też. Żywa, istniejąca nadprzyrodzona rzeczywistość odejdzie wraz z nimi.”
Na Camino, gdy spałem w kaplicy St. Sernin na cmentarzu nieopodal Lauzerte, myślałem o śmierci. Siedziałem sam pośrodku dziesiątek grobów. Oczywiście zdrowy rozsądek podpowiadał, że to tylko pomniki, pod którymi zakopane są ludzkie szczątki. A jednak rozsądek to nie wszystko, przecież pani Irena znała ścieżkę w lesie, a diabeł potrafił ją zwieść. Myślałem o śmierci i nic nie wymyśliłem. Poza tym, że chyba wierzę w duchy. I pojadę na tę Wileńszczyznę, odwiedzę cmentarz i poszukam moich Rozmówców. Ciekawe, co powiedzą mi tym razem…
Cytaty zaznaczone kursywą pochodzą z opowiadania Babka i duchy autorstwa Andrzeja Stasiuka.
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments