Objazdowe kino nad Gangesem – recenzja książki Tuk Tuk Cinema

In recenzja by Oli1 Comment

Tuk Tuk Cinema, to jedyne kino w Indiach, gdzie można obejrzeć przygody Reksia oraz Bolka i Lolka. Robb Maciąg przejechał skuterem wzdłuż rzeki Ganges po drodze zatrzymując się i prezentując mieszkańcom mijanych miejscowości kreskówki swojej młodości. Jego książka, to nie tylko barwny opis podróży, ale także zbiór porad, jak poradzić sobie w Indiach.
Tuk Tuk Cinema recenzja

W podróży Maciąga urzekła mnie przede wszystkim idea. Reksio nad Gangesem, Bolek i Lolek w Waranasi. Kino dla dzieciaków i dorosłych, za darmo, wyświetlane dlatego, że spiritus movens całego przedsięwzięcia miał taki kaprys. Moim zdaniem piękna sprawa. Lubię jak w projektach podróżniczych imponuje mi pomysł – tutaj był on rewelacyjny.  Kreskówki pokazywane w szkołach, domach dziecka, na budowie. Tuk Tuk Cinema grało tam, gdzie pozwolono mu na projekcję. Nie zawsze było to proste, bo w Indiach nie mogło przecież takie być.
Samą książkę czytało mi się szybko, ale nie było łatwo. Z jednej strony super przygoda, ironiczne komentarze autora dotyczące indyjskiej codzienności i Reksio, z drugiej momentami irytujący mnie styl, niby luźny, frywolny, szybko jednak przeradzający się w wykład doświadczonego podróżnika. Czułem się jak podczas rozmowy przy piwie ze znajomym nauczycielem, wzniesie on toast, sprzeda kuksańca, aby po chwili tonem znawcy przekonywać do swoich racji. Wkurzałem się, że Maciąg chce być mądrzejszy ode mnie, aby po chwili przyznawać mu rację, że może faktycznie w tym jego postrzeganiu Indii ukryta jest prawda.
Tuk Tuk Cinema to też poradnik świadomego podróżowania. Maciąg zwraca uwagę na niektóre cechy indyjskiej rzeczywistości, o których nie można przeczytać w przewodniku Lonley Planet. Drwi przy tym z backpakersów i turystów robiących wszystkim i wszystkiemu zdjęcia, by po chwili wkurzyć się na indyjską rozpierduchę. Dlatego na przemian mnie irytował oraz miałem ochotę zaprosić go na browara. Pamiętam mój pobyt w Indiach i ciągłą huśtawkę nastrojów. Niech najlepszą recenzją tej książki będzie to, że podczas lektury czułem się nieco jak gdzieś w Koczin czy Mumbaju. Zachwycony, ale jednak nieco zły, że nie wszystko jest po mojej myśli.
Robb Maciąg opisuje swoją przygodę, ale także stara się wytłumaczyć Indie. Jedzie sam. „Jazda na rowerze zawsze miała w sobie coś z pielgrzymki i medytacji, z wyprawy do samego siebie” – zauważa. W Indiach białemu trudno jest zniknąć i być niewidocznym, więc przeprowadza setki krótkich rozmów na temat Polski i Holandii. Często też rozmawia z osobami, które chcą być wysłuchane. Przy tym musi odpowiadać na trudne pytanie, – po co właściwie jeździ z tym objazdowym kinem? Dlaczego akurat do Kalkuty? Tego Hindusi nie mogli pojąć.

„Nagle cała sala obok wybuchnęła śmiechem i wiedziałem, że jest dobrze. Bolek stał właśnie obok wielkiego jaja dinozaura i wycierał lupę o spodnie, kręcąc pośladkami. Ta scena zawsze wywoływała salwy śmiechu. Bez względu na miejsce. Pomyślałem, że to wszystko, ta cała moja „misja”, ma jednak jakiś sens. Ten śmiech Indusów był tym, co im przywiozłem w prezencie. Ta chwila beztroski”.

Skutery w Indiach to widok dość powszechny, można z nich sprzedawać kurczaki, można też zrobić objazdowe kino.

I choć Polskę i Indie dzielą tysiące kilometrów, a różnica kulturowa jest zapewne większa niż ta geograficzna, to dziecięcy humor jest widać taki sam. A jak pokazuje nam Maciąg, nie tylko dzieciom Bolek i Lolek potrafili dać chwilę beztroski…
A jeśli nie zachęciłem Was do lektury, to zapewne autor zrobi to lepiej:
Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Robert Robb Maciąg
7 lat temu

Dzięki!! 🙂