Pekin jest miastem ogromnym. Przekonaliśmy się o tym już podczas lądowania, gdy oglądaliśmy rozświetlone ulice, które rozciągały się daleko we wszystkie strony. Była piąta rano czasu lokalnego, a kapitan samolotu ogłosił, że temperatura w stolicy Chin to -12 stopni Celsjusza. Mimo to zdecydowaliśmy się stanąć w kolejce po wizę tymczasową oraz wyjść na miasto.
Pekin – jak uzyskać wizę tymczasową?
Procedura otrzymania wizy tymczasowej w Pekinie nie jest skomplikowana. Osoby, które oczekują na międzynarodowe połączenia lotnicze do 72 godzin mogą opuścić teren lotniska, jeśli pokażą bilet na dalszą podróż. Nie mogą tylko opuszczać granic administracyjnych miasta Pekin. Istnieje również obowiązek powrotu na wyznaczony lot. Więcej szczegółowych informacji na ten temat można znaleźć na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
My na przesiadkę mieliśmy 20 godzin. Po wyjściu z samolotu udaliśmy się do specjalnego stanowiska, odczekaliśmy swoje w kolejce i oddaliśmy dwa wypełnione formularze: kartę przylotu oraz wylotu (po jednej na osobę) oraz wspólny formularz rodzinny (z danymi kontaktowymi i celem wizyty). Dostaliśmy też specjalny stempel. Z tym stemplem udaliśmy się do kolejnej kolejki, w której czekali wszyscy chętni do wyjścia z lotniska. Po niecałej godzinie i kontroli granicznej byliśmy już w Chinach. Jedyną kwestią, która interesowała strażników był nasz bilet na kolejny lot.
Pekin – lichwiarskie prowizje w kantorze na lotnisku
Pociągiem przejechaliśmy między dwoma budynkami lotniska i znaleźliśmy się w kolejnej ogromnej hali. Podeszliśmy do kantoru, gdzie okazało się, że prowizję za wymianę walut Chińczycy naliczają sobie sowitą. „Jeśli wymienisz 10 USD, to prowizja wyniesie 10 juanów, jeśli 20 USD, to 60 juanów”. Wymieniliśmy dwa razy po 10 USD i dostaliśmy 82 juany. Każda wymiana to formalności, skanowanie paszportu, podpisywanie kwitków. Jeśli ktoś wybiera się do Chin i, podobnie jak my, ma tam spędzić tylko trochę czasu, to lepiej juany na start kupić w Polsce. W okolicach placu Tian’Anmen w banku kurs był korzystniejszy a prowizji nie było (30 USD około 190 juanów).
Pekin – jak dostać się z lotniska do centrum?
Lotnisko najtaniej można opuścić pociągiem (25 juanów/os). Dojeżdżamy na końcową stację Dongzhimen, tam przesiadamy się do linii metra numer 2 i jedziemy do stacji Jinguomen, gdzie czeka nas kolejna przesiadka w linię numer 1. Metro jest bardzo tanim sposobem transportu po Pekinie. Za 1 stację płacimy 1 juana. W sumie 6juanów/os z Dongzhimen do Tian’anmen West. Wysiadamy i widzimy ogromną arterię, sporo żołnierzy i niewielu turystów. Jest 7:30, temperatura to minus 13 stopni, wieje wiatr, a my mamy na sobie letnie ubrania.
Przegrana z zimą
Czujemy, że długo nie wytrzymamy (potem gdy około 11 Patrycja sprawdziła temperaturę, Internet pokazał nam -11, odczuwalna -19). Idziemy szybkim krokiem w kierunku Zakazanego miasta. Przechodzimy przez dwie kontrole dokumentów oraz kontrolę bagażu i jesteśmy na placu Tian’anmen pod wejściem do Zakazanego miasta. Dookoła nie ma wielu osób, staramy się w pośpiechu zrobić zdjęcia. Ręce grabieją, w brzuchach burczy. Szybka decyzja – poszukamy czegoś do jedzenia, wymienimy pieniądze i może koło południa wrócimy tutaj na dłużej.
Trafiamy do McDonalda. Po podróży przez miasto nie mamy wiele pieniędzy, ale stać nas na dwie kawy i dwie kanapki z jajkiem i serem. Morale nie są wysokie i średnio mamy ochotę wychodzić. Na szczęście bank znajduje się w tym samym budynku. Wymieniam 30 dolarów i kupujemy kolejną kawę. Próbujemy skorzystać z Internetu, ale wszelkie portale społecznościowe są zablokowane. Na szczęście strona Legii działa świetnie. Po godzinie wracają siły, ale nie ma ich wiele. Ruszamy, aby zobaczyć Pekin.
Spacerujemy wśród straganów z jedzeniem i pamiątkami. Zachodzimy do sklepów i niewielkich knajpek. Kupujemy lokalne słodycze oraz coś na kształt tortilli z warzywami. Po 30 minutach dygoczemy z zimna. Schronienie znajdujemy w galerii handlowej. Odwiedzamy sklepy i podziwiamy artykuły na półkach. Zbliża się południe. Jeśli mamy jeszcze wrócić na plac Tian’anmen, to właśnie teraz jest na to najlepszy czas.
Pekin – plac Tian’anmen
Tym razem nie jest już tak łatwo dostać się pod bramę Zakazanego miasta. Chętnych przybyło. Kolejka do kontroli dokumentów trwa długo. Czekamy cierpliwie, choć tak jak poprzednio sprawdzani są tylko Chińczycy. My machamy paszportem i możemy iść dalej. Bagaż jednak trzeba przeskanować.
Świeci słońce, więc spacerujemy po placu całe 20 minut. Udaje się też zrobić kilka zdjęć. Plac jest tak ogromny, że ludzie z kolejki rozpływają się i wydaje nam się, że nie ma wokół nas prawie nikogo. Ma to swoje złe strony. Mroźny wiatr szaleje na placu. Decyzja może być tylko jedna – zjemy obiad i wracamy na lotnisko.
Ramen na Dongzhimen
Aby nie wracać w okolice McDonalda postanawiamy, że poszukamy jedzenia na naszych stacjach przesiadkowych. Przy Jinguomen witają nas wieżowce, banki i drogi szybkiego ruchu, ale druga próba jest tą udaną. Przy stacji kolejowej Dongzhimen znajdują się galerie handlowe oraz liczne bary. Wyszukujemy coś wegetariańskiego na naszą kieszeń. Kelnerka nie mówi po angielsku, ale postanawiamy zaryzykować. Strzał w 10. Pyszny ramen z kilkoma rodzajami grzybów, kapustą, kukurydzą oraz makaronem (31 juanów/os). Nie udaje nam się zjeść całych porcji.
Wracamy na lotnisko i przechodzimy odprawę celną oraz kontrolę bagażu. Mamy akurat 9 godzin, aby odespać zarwaną noc (a raczej brak nocy). Znajdujemy źródło gorącej wody i przyrządzamy wzmacniające lekarstwa. Po jakimś czasie zdobywamy też leżaki i zapadamy w sen.
Cześć Podróżnicy 🙂 czytam Waszego bloga, na razie bardzo mi się podoba:) jakie wzmacniacze przyrządzaliscie na lotnisku w Pekinie?
Niestety nie ma w tym żadnej romantyczności. Theraflu, aby zapobiegać przeziębieniu 🙂
Myslalam, ze cos lokalnego, Chinczycy maja tego duzo 🙂