Koszty Camino de Santiago, to kwestia nurtująca każdego przed wyruszeniem na pielgrzymkę. Trzeba jakoś zaplanować wydatki, przygotować budżet pielgrzymki. Wyruszając z własnego domu też zadawałem sobie te pytania. Zapraszam do zapoznania się z finansowym podsumowaniem mojego Camino.
Koszty Camino de Santiago: ile wydałem?
Koszty Camino de Santiago, to temat rzeka. Z własnego konta w trakcie całej podroży wydałem 6431,62 zł. Nie znaczy to jednak, że tyle kosztowała mnie droga do Santiago. Na fali entuzjazmu, już po dotarciu do celu przestałem liczyć się z kosztami (restauracje, piwo, hostel, muzea, pamiątki). Spędziłem też kilka dni w samej Composteli, potem ruszyłem do Fisterry i dalej do Muxii. W powyższej kwocie zawiera się też koszt powrotu (bilet na autobus do Madrytu – ok. 90 złotych oraz samolot do Modlina – ok. 555 złotych).
Koszty Camino de Santiago: pomoc od ludzi
Dodatkowo podczas całej trasy otrzymałem ponad 1600 zł. Nigdy nie prosiłem o pieniądze. Wspierali mnie księża, u których nocowałem, ludzie, których spotykałem na szlaku, a nawet inni pielgrzymi. Pomoc otrzymałem także od mamy mojego przyjaciela, która przez swoją znajomą przekazała mi 70 euro w Strasburgu.
Wspominam tutaj tylko o gotówce. Zdarzało się, że ktoś obdarowywał mnie jedzeniem, stawiał posiłek, kawę czy też robił dla mnie zakupy. Byłem zapraszany do domów prywatnych, spałem na plebaniach czy też nawet opłacano mi nocleg w hotelu. Oczywiście podział na to, co kupiłem „za własne” pieniądze, a co pozwoliłem sobie zakupić z tych otrzymanych jest dość płynny. Gdy spotkany na trasie niemiecki ksiądz dał mi 50 euro, to powiedział, abym za to najadł się i wyspał w dobrych warunkach. Akurat trwały wielkie upały, więc wydałem 20 euro na hotel i 12 na kolację z piwem w restauracji. Pewnie nie pozwoliłbym sobie na to z własnego budżetu. Polski ksiądz, który gościł mnie we Francji, dał mi 20 euro, abym kupił przewodnik po trasie Thann-Cluny i poprosił, abym przesłał mu go, gdy już nie będzie mi potrzebny.
Spotkany już na hiszpańskim Camino del Norte Włoch wręczył mi 25 euro (w pięciu banknotach po 5 euro) i zastrzegł, że to budżet noclegowy, abym czasem wybrał droższe prywatne albergue i wyspał się w lepszych warunkach. Co ciekawe oznaczył banknoty, powiedział, że wierzy w moją uczciwość i mam dokładać każdorazowo po jednym banknocie. Najczęściej po prostu słyszałem – „masz 10 euro i kup sobie coś do jedzenia”. Wszystkie takie „polecenia” traktowałem jak misje w grach komputerowych i z wielką radością wypełniałem.
Koszty Camino de Santiago: sprzęt i problemy na trasie
W rozliczeniu nie zawieram zakupów sprzętowych poczynionych przed wyprawą. Z części ekwipunku korzystałem już podczas poprzednich podroży. W większości był to sprzęt ze średniej półki, który po prostu od kilku lat sukcesywnie zbierałem. Tak naprawdę, to każdy pielgrzym, którego spotkałem korzystał z nieco innych rzeczy i miał swoje patenty na ułatwienie wędrówki. Szerzej o tym, co niosłem na plecach przez 4000 kilometrów pisałem w oddzielnym tekście.
Nowy namiot oraz skradziony sprzęt elektroniczny odkupiłem za pieniądze zebrane przez przyjaciół, więc nie wliczam tego do kosztów Camino. Utraciłem prezenty od rodziny (zegarek, notes), Kindla, z którego już jakiś czas korzystałem oraz aparat fotograficzny. Bardzo mnie ucieszyło, że dobrzy ludzie dali mi możliwość robienia zdjęć na trasie niezłym sprzętem oraz czytanie książek czy przeglądanie przewodników na czytniku. Pomoc materialna utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinienem ruszyć dalej, jednak bez niej też kontynuowałbym camino. Mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał ponosić podobnych wydatków podczas swojej podróży. Po raz kolejny (wdzięczny za to będę dozgonnie) dziękuję Wam za tę pomoc. Przede wszystkim było to dla mnie OGROMNE wsparcie psychiczne.
Koszty Camino de Santiago: „Czy potrafisz podać szacunkowy podział procentowy/kwotowy ile poszło na jedzenie/bilety/etc?”
Koszty Camino de Santiago: szczypta statystyk
Poza tym, że w Hiszpanii żyłem na bogato, w oczy rzuca się relatywnie spora suma, którą wydałem w Czechach. Wiąże się ona z pięcioma dniami odpoczynku w Pradze, gdzie nie płaciłem za dach nad głową, ale łagodnie rzecz ujmując: pozwalałem sobie na wiele. Zresztą mój pobyt nad Wełtawą, to temat na oddzielny film. Jeśli do tego dodamy, że kilka razy cały przemoczony ratowałem się noclegiem w schroniskach, a i wysmażanym serem z frytkami nie gardziłem, to mamy pełen obraz mojej drogi w kraju naszych południowych sąsiadów.
Koszty Camino de Santiago: Niemcy i Francja
Niemcy i Francja to najbardziej charakterystyczny czas mojego camino. Po bachicznym charakterze pobytu w Republice Czeskiej mocno zacisnąłem pasa. Dosłownie i w przenośni. Pokonywałem coraz większe odległości i traciłem kolejne kilogramy. Głównie za sprawą oszczędzania na jedzeniu. Jadłem to, co mi podarowano. W Niemczech jeszcze raz na kilka dni kupowałem coś taniego na ciepło (kebab, currywurst). Raz wykosztowałem się na obiad w restauracji. We Francji coś więcej niż bagietkę z tanim camembertem widziałem jedynie w gościach. Ceny we francuskich marketach były znacznie wyższe niż w Niemczech. Restauracje w ogóle przemilczę. Gdy polska rodzina obdarowała mnie zestawem puszek rozmaitych pasztetów i ryb, to przez kilka dni kupowałem jedynie pieczywo. Do teraz nie jestem w stanie spojrzeć na półce w sklepie na pasztet. Kwestii diety pielgrzyma poświęcę oddzielny tekst.
Koszty Camino de Santiago: Hiszpania
Abyście jednak nie sądzili, że w Hiszpanii przepuściłem prawie 3100 złotych, to powiem, że w tej kwocie znajdują się pamiątki z Santiago oraz koszt powrotu. Jeśli dodamy dwa dni w Madrycie, to wszystko nie wygląda już tak imponująco. Po prostu płaciłem za nocleg od 5 do 13 euro oraz jadłem kupione w sklepie produkty. Codziennie też piłem kawę albo trzy. Siadałem w kawiarniach i gapiłem się na świat, pielgrzymów. Poznawałem ludzi. Piękny czas, który cudownie wspominam. Wart swej ceny.
Do tego noclegi w niektórych albergue, to wspaniała lekcja historii. Wiekowe budynki, klasztory i niesamowita atmosfera. Oszczędzałem, aby móc z tego skorzystać. I wszystkim piechurom idącym z Polski szczerze to polecam. W Hiszpanii też spałem pod kościołem, na plebanii, na podłogach za darmo. Łatwo znaleźć miejsce, gdzie można rozbić namiot. Jednak, jeśli macie te 6 euro, to czasem warto iść do albergue municipal i spędzić czas z innymi pielgrzymami. Szczerze mówiąc, po Niemczech i Francji bardzo tego potrzebowałem.
„Miałeś całość pieniędzy ze sobą czy pobierałeś z bankomatów w trakcie marszu?”
Gdybym zabrał całość pieniędzy ze sobą, to pewnie zakończyłbym pielgrzymkę już w Wylatowie. Starałem się zawsze mieć tyle, aby móc zrobić zakupy na jeden-dwa dni oraz zapłacić „co łaska” za nocleg. Czyli miałem w kieszeni około 20 euro (najlepiej rozmienione). Oczywiście różnie z tym bywało. Miałem też dwie karty płatnicze (w euro oraz w złotych), które zawsze trzymałem w dwóch oddzielnych miejscach.
Koszty Camino de Santiago: Czy da się przejść tę trasę taniej?
Powyższe pytanie zadano pielgrzymom długodystansowcom na spotkaniu w Warszawie. Odpowiedź oczywiście brzmi: tak. Tomek Juras, który szedł z Krakowa wydał znacznie mniej ode mnie. Był on jednak prawie dwa tygodnie krócej na szlaku. Ja miałem nieco przygód na początku, spowalniały mnie kontuzje, a też lubię się zabawić i czasem „pozwalałem sobie” na małe co nieco.
I znów wracamy do kwestii oszczędności. Mogłem rzadziej kupować piwo czy colę, które to traktowałem jako nagrodę dla organizmu za trudny dzień na szlaku. Pamiątki czy pocztówki sprawiają przyjemność przyjaciołom i rodzinie, ale nie są niezbędne. Na powrót samolotem zdecydowałem się tylko dlatego, że było mnie na niego stać. W przeciwnym razie wracałbym autostopem (jak Tomek właśnie).
Pole do oszczędności jest, jednak czy zaciskając pasa jeszcze bardziej na pewno zrealizowałbym cel? Czasem napisana pocztówka dodawała mi otuchy. Ktoś odpisywał: „dziękuję za kartkę, walcz dalej”. I mogłem walczyć. Wypite piwo podnosiło morale, zaś przyzwoity nocleg pozwalał lepiej zregenerować organizm. Gdzieś widziałem informację, że na Camino należy planować budżet zgodnie z zasadą jeden kilometr – jedno euro. Cóż, 4000 euro nie wydałem…
.
Wartościowy tekst. Pisząc takie, robisz coś dobrego dla innych. Szczególnie tych co marzą o drodze z Polski do Santiago 🙂 Brawo.
Ja wydałem mniej, w ciągu swoich 120 dni do Santiago i potem jeszcze ośmiu. Ale była to po prostu konieczność i szedłem , bywało, na granicy biologicznego przetrwania, czego nikomu nie polecam 🙂
Tak naprawdę, żeby ustalić realne koszty Twojego Camino, musiałabyś od tego co wydałeś odjąć to co wydałbyś w domu. Bo przecież w domu też musisz jeść, brać prysznic, robić pranie, dojechać czy to samochodem, czy komunikacja, w tym czasie np. poszedłbyś do kina, z kolegami na mecz, czy piwo. Tak wię koszty to różnica wydatków w domu a wydatków w drodze.
Wydaje mi się, że nie 🙂 To znaczy, jeśli żyję sobie w Warszawie, chodzę na piwo, płacę rachunki i robię pranie, to wpływu na te koszta nie ma to, ile wydałbym w podroży. Po prostu tyle wydaję w danym tygodniu czy miesiącu. Podobnie było w przypadku Camino. Byłem przez 4 miesiące poza domem i poza płaceniem za telefon, to nie ponosiłem żadnych innych kosztów. Dlatego wszystkie wydatki: jedzenie, noclegi, zwiedzanie to koszta mojego Camino. Ja zmieniłem swoje życie z dnia na dzień, po prostu coś innego stało się codziennością.